sobota, 12 lipca 2014

Chapter 7 That's crazy

*Oczami Damona*

- Nie! Nie! Nie! Nie, nie, nie, nie! Czy mówiłem już nie?!- krzyknąłem.
Ten pomysł był najlepszym pomysłem, jaki mogliśmy wymyślić, ale nie mogę pozwolić by Alison się tak narażała. Spójrzmy prawdzie w oczy:
Bałem się. Bałem się o Alison. Nie bałem się o nikogo, tak jak o nią przez dobre 180 lat. Na Boga! Nawet o własnego brata tak się nie bałem!
- Dlaczego?- spytała Ali.
- Bo to zbyt niebezpieczne!- odpowiedziałem.
- Ale to jedyny sposób!- krzyknęła.
- Alison…
- Damon ona ma rację. To jest jedyny sposób- wtrącił się mój braciszek.
- Na co?! Na uratowanie Hanny czy na skazanie Alison na śmierć?!- spytałem.
- Damon. Nie jestem już naiwną, bezbronną, siedmioletnią Alison. Potrafię się obronić. I nie zapominaj, że jestem najpotężniejszą istotą na tej planecie- powiedziała Alison.
- Nie dajesz mi o tym zapomnieć- oznajmiłem, poczym uśmiechnąłem się lekko.
- Wiem. I wiesz dobrze, że potrafię o siebie zadbać. I tak, wiem, że to niebezpieczne. I tak, wiem, że się o mnie martwisz, ale nie musisz już tego robić. Ta mała dziewczynka, która płakała za swoją siostrą dorosła i stała się silną, odważną kobietą. I to dzięki tobie Damon- powiedziała.
Miała rację.
Ona nie jest już dzieckiem.
- I co ja mam zrobić? Pozwolić ci ryzykować życie?- spytałem.
- Nie. Masz pomóc. Masz nauczyć Hannę walczyć, tak jak mnie tego nauczyłeś- oznajmiła.

- Dobrze… Ale ktoś musi być z tobą w Nowym Orleanie- powiedziałem.
- Ja mogę z nią pojechać- zgłosił się Kol.
- Ty? Przecież Klaus, Rebekah i Elijah mogą cię zobaczyć!- powiedziała Katherine.
- Widzicie sęk w tym, że moja siostra mnie już widziała. Znaczy nie rozmawialiśmy ze sobą. Szedłem sobie spokojnie ulicą jakiegoś miasta, bo coś tam szukałem i nagle usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Odwróciłem się a przede mną pojawiła się moja siostra- wyjaśnił.
- I co zrobiłeś?- spytała Elena.
- W wampirzym tempie zwiałem- odpowiedział.
- Okej… Czyli to ty pojedziesz ze mną do Nowego Orleanu, tak?- spytała Ali.
- Tak. Pokażę mojej rodzince, że żyję, a wy w tym czasie zamienicie Ali i Hannę. Powiem im, że chcę żeby było tak jak dawniej i zamieszkam z nimi, tym samym cały czas mając oko na Ali- opowiedział swój pomysł.
- To dobry plan- powiedział Alaric.
- Czyli kiedy Ali zamieni się z Hanną my będziemy musieli ją trenować. Ale co z przyjaciółmi Ali? Wątpię żeby Hanna była skłonna do udawania Alison. A nie oszukujmy się jej przyjaciele szybko się skapną, że to nie jest Ali- powiedziała Bonnie.
- Powiemy Megan, o co chodzi. Ona o nas wie. I powiemy jej żeby coś wymyśliła, że wyjechaliśmy na wakacje czy coś w tym stylu- powiedział Alaric.
- Dobrze.
- Czyli tak Alaric i Damon będą ją uczyć walczyć, Bonnie- magii, Jeremy- jak zabijać wampiry, babcia- strzelać z broni, Stefan- opanowania jej mrocznej strony- powiedziała Ali.
- A ja i Elena?- spytała Katherine.
- No właśnie nie mam pojęcia. Nie opłaca się już uczyć jej chamstwa, więc nie wiem- odpowiedziała Alison.
- Mogę pomóc Alaricowi i Damonowi- oznajmiła Katherine.
- A ja pomogę Stefanowi- powiedziała Elena.
- Dobrze. To mamy wszystko ustalone, tak?- spytała Alison.
- Tak- odpowiedziała Aria.
Jeju. Zapomniałem, że ona tu w ogóle jest.
- Więc zacznijmy plan…

*Oczami Daviny*

Alison Salvatore, Alison Salvatore, Alison Salvatore, Alison Salvatore, Alison Salvatore…
Nigdzie jej nie ma! To jest jak szukanie igły w stogu siana! Nigdzie!
W żadnych księgach. W Internecie.
Tak jakby ona w ogóle nie istniała.
- Znalazłaś coś?- spytał mój przyjaciel, Josh.
- Nie. Nigdzie jej nie ma. Ja jej nigdy nie znajdę- załamywałam się powoli.
- Davina nie trać wiary. Na pewno ją znajdziesz- pocieszał mnie.
- Kogo?- usłyszałam kobiecy głos.
Rebekah…
- Nie twoja sprawa- syknęłam.
- Oj Davina nie bądź taka oschła- powiedziała z szyderczym uśmieszkiem.
Boże! Jak ja jej nie lubiłam. Ogólnie nie lubiłam Mikaelsonów.
Klaus zrobi wszystko by mieć władzę. Jest porywczy, nie liczy się z uczuciami innych, zabił moją jedyną miłość. Krótko mówiąc- nienawidzę go.
Caroline, żona Klausa. Nie znam jej zbytnio, ale nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Rozpieszcza swoją córkę, pozwala jej na wszystko, potrafi być nieźle chamska.
Hanna, kochana córeczka Caroline i Klausa. Jest chamska, zapatrzona w siebie i nie oszukujmy się jest głupia.
Rebekah udaje silną i niezależną, ale tak naprawdę cierpi od środka. Trochę mi jej żal. Przez całe życie była przy swoim bracie, kochała go, a ten wbijał jej sztylet w serce, kiedy zrobiła coś nie po jego myśli.
I zostaje Elijah. Honorowy, zawsze chodzący w garniturze, wydaje się być opanowany i szlachetny, ale to nieprawda. Bez zastanowienia zabiłby każdego, kto zalazłby mu za skórę.
- Czego chcesz?- spytałam.

- Chciałabym cię prosić o pomoc- odpowiedziała.
- O pomoc? Mnie?- prychnęłam.
- Tak ciebie Davino. Moi bracia mi nie wierzą, więc potrzebuje dowodów- powiedziała.
- W co ci nie wierzą?- spytałam.
- W to, że widziałam naszego brata Kola- odpowiedziała.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Chodzi o to, że on jest martwy. Znaczy nie jest, bo go widziałam tutaj, w świecie żywych. Lecz moi bracia mi nie wierzą- oznajmiła.
- Więc chcesz żebym go zlokalizowała- powiedziałam.
- Tak- oznajmiła.
- Dobrze, ale mam do ciebie pytanie- zgodziłam się.
- Jakie?- spytała.
- Znasz może Alison Salvatore?- spytałam.
- Nie. Nigdy o niej nie słyszałam, ale znam braci Salvatore- powiedziała.
- Braci Salvatore?- spytałam.
- Tak. Damona i Stefana. Są wampirami dzięki Katherine Pierce. Byli w niej zakochani. Teraz mieszkają w Mystic Falls i uganiają się za Eleną Gilbert- sobowtórem Katherine. A przynajmniej tak było dziesięć lat temu. Możesz ich zapytać o tą całą Alison- oznajmiła.
- Tak zrobię. Masz może numer do nich?- spytałam.
- Mam. Dam ci numer do Damona- powiedziała i napisała mi numer na kartce, która mi później wręczyła.
- Dziękuję- powiedziałam.
- Nie ma za co. Możemy teraz zlokalizować Kola?- spytała.
- Jasne- szybko odpowiedziałam i zaczęłam przygotowywać potrzebne rzeczy.

*Oczami Alison*

Szłam w stronę domu Megan. Musiałam ją uświadomić z naszym planem. No i oczywiście muszę się z nią pożegnać. Chwilę później byłam już pod domem mojej przyjaciółki. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy mi drzwi. Po chwili drzwi otworzyły się, a w progu pojawiła się mama Megan.
- Alison! Witaj!- krzyknęła radośnie.
Tak. Mama Meg mnie lubiła.
- Dzień dobry pani Barker- przywitałam się.

- Jest może Megan?- spytałam po chwili.
- Tak jest. Wejdź proszę. Jesteś głodna?- spytała z troską.
Cała pani Barker. Tylko by mnie karmiła i tak w kółko.
- Nie dziękuję. Jadłam obiad w domu- odpowiedziałam.
- Dobrze. Megan jest w pokoju. Mam pomysł. Przyniosę wam deser- powiedziała.
- Naprawdę nie trzeba pani Barker- oznajmiłam.
- Oj ty bądź już cicho- zaśmiała się, a ja razem z nią.
Będzie mi tego brakowało. Wątpię żeby przyjaciółki Hanny miały takie mamy.
Ruszyłam do pokoju Megan. Po chwili zapukałam w drzwi.
- Proszę- usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
Powoli weszłam do jej pokoju. Siedziała na łóżku i czytała książkę. Na mój widok na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Cześć Ali- powiedziała i odłożyła książkę na stolik.
- Cześć Meg.
- Co tu robisz?- spytała.
- Muszę ci coś powiedzieć- oznajmiłam.
- Okej… To wydaje się być coś wielkiego. Siadaj- powiedziała, a ja usiadłam na łóżku.
Po chwili do pokoju weszła mama Meg talerzykami deserami lodowymi. Podała nam je z uśmiechem.
- Dzięki mamo- powiedziała moja przyjaciółka.
- Dziękuje pani Barker.
- Nie masz za co słonko- powiedziała, uśmiechnęła się i wyszła.
- No dobra o co chodzi?- spytała Meg, zajadając lody.
Westchnęłam i zaczęłam wszystko opowiadać Megan.
- Poczekaj… Czyli chcesz się zamienić z Hanną miejscami?- spytała.
Przytaknęłam.
- To szaleństwo- powiedziała.Zaśmiałam się.
- Wiem Megan, ale to jedyny sposób by ją uratować- powiedziałam.





_________________________________________________________________________________________________________________________________
 Hej! 
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał!
Alison niedługo pozna swoją biologiczną rodzinę ^_^
Jak myślicie jakie będzie pierwsze wrażenie?
Komentujcie! ^^
Pozdrawiam, życze mnóstwo ciekawych pomysłów, pięknej pogody (której teraz u mnie niestety nie ma :(( ), wspaniałych wakacji i wszystkiego czego sobie zapragniecie kochani!
Caroline xx.