wtorek, 29 kwietnia 2014

Chapter 4 Complications

*Oczami Alison*
Słowa uwięzły mi w gardle, podczas gdy nie mogłam oderwać wzroku od złotowłosej czarownicy. Reszta mojej rodziny wydawała się być równie zaskoczona. Nikt nie mógł pozbierać myśli, które rozbiegały się wokół nas. Niemal słyszałam głośne, miarowe bicie naszych serc. Aria w skupieniu przyglądała się naszym zdziwionym twarzą, podczas gdy na jej ustach majaczył subtelny półuśmiech.
- Boicie się mnie? – spytała swoim melodyjnym głosem, wyrywając nas z wcześniejszego transu. W jej dużych niebieskich oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia i sama nie mogłam powstrzymać podnoszących się ku górze kącików ust, na myśl jak ze strony obserwatora musiała wyglądać zaistniała sytuacja.
Pierwszy zimną krew odzyskał Damon. Odchrząknął przeczesując dłonią wzburzone włosy.
- Zaskoczyłaś nas – wydukał, przekrzywiając głowę w bok. Skupił całą swoją uwagę na postaci czarownicy.
"[...] ta sprawa nie cierpi zwłoki."
- Przepraszam, ale ta sprawa nie cierpi zwłoki – przyznała pełnym powagi tonem, sprawiając, że delikatny obraz Arii White w mojej głowie, zastąpił pełen obaw szkic. Blondynka przenosiła wzrok po kolei na każdego z nas.
- W takim razie, zapraszamy – do przodu wysunęła się Bonnie. Wszyscy jak na zawołanie cofnęli się do wewnątrz budynku, przepuszczając tym samym Arię do środka. Czarownica z zainteresowaniem prześledziła każdy szczegół pomieszczenia, w którym się znalazła po czym posłała mi znaczące spojrzenie.
- Właściwie Alison, to na rozmowie z tobą najbardziej mi zależy – stwierdziła wyciągając do mnie dłoń. W poczuciu konsternacji zaczęłam skubać zębami wewnętrzną stronę policzka i zanim zdążyłam przyjąć jej gest, Katherine chwyciła mnie za nadgarstki, krępując tym samym wszystkie ruchy.
- Sądzę, że Ali wolałaby, abyśmy byli przy tej rozmowie – bąknęła Kath poluzowując uścisk swoich dłoni. Aria posłusznie skinęła głową, lecz w jej oczach dostrzegłam nutę konsternacji. Najwidoczniej nie miała ochoty kłócić się z właścicielami domu.
- Jestem tu w sprawie Celeste – rzekła przygryzając dolną wargę. Wstrzymałam oddech, czując jak każdy mięsień mojego ciała się spina.
- C-Co z nią? – zapytałam wyrywając dłonie z uścisku Katherine.
- Chce dokończyć  swój rytuał. Hanna jest zagrożona.

*Oczami Hanny*
Upiłam łyk wiśniowego shake'a. Zimno napoju przyjemnie ochłodziło mój przełyk w ten upalny dzień. Miałam ochotę powachlować twarz drugą dłonią, ale była zajęta torbą. A właściwie torbami. Zakupy z Brie zawsze kończyły się mnóstwem pakunków i odciskami na stopach od zbyt długiego chodzenia w szpilkach. Jednak miały one jeszcze jeden efekt- zdecydowanie poprawiały humor. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Szłyśmy zalanymi słońcem ulicami Nowego Orleanu do mojego domu. Teoretycznie mogłam poprosić Ryana czy tatę o podrzucenie, ale stwierdziłam, że dobrze nam zrobi spacer w taką pogodę. Okazał się on jednak naprawdę męczący. Na całe szczęście został nam już tylko jeden zakręt i staniemy przed imponującą rezydencją Mikaelsonów. Z ulgą skręciłam na brukowaną uliczkę. Nie uszłam dwóch kroków, a Brie pociągnęła mnie z powrotem na dalszą alejkę. Spojrzałam na nią zaskoczona. Kiwnęła głową w stronę domu mówiąc: 
- Spójrz kto tam jest.
Posłuchałam jej polecenia i wyjrzałam za róg. Przed moim domem stała Virginia. Co ona tu robi? Nie dość, że mnie irytuje w szkole to jeszcze będzie mnie nachodzić w weekendy. Ale coś kombinuje... Dało się to poznać po tym jak kurczowo trzymała w dłoniach kopertę. Mocno zaciskała na niej blade palce, jakby nie wiedziała co powinna z nią zrobić.
- I co teraz?- spytała Brie konspiracyjnym szeptem.
- Jak to co?- odparła.
- Naślemy na nią twoich goryli. Spojrzałam na uśmiechniętą Bryanne. Pokręciłam głową. 
- Nie działajmy pochopnie. Nie wiemy jaką ona knuje intrygę, ale my zrobimy mocniejszą. Uderzymy w najczulszy punkt. Tylko ona nie może się niczego spodziewać z naszej strony. W końcu zemsta najlepiej smakuje na zimno. 
- Chyba popijana zimną wódką- prychnęła Bryanne. 
- To później- uśmiechnęłam się.
- Najpierw trzeba wiedzieć co ona szykuje. Brie pokiwała głową zgadzając się ze mną. Stałyśmy tak przyczajone obserwując poczynania Virgini. Dziewczyna chwilę pokręciła się po ulicy w swoim kapeluszu z szerokim rondem. Po kilku minutach przełamała się i z determinacją na twarzy podążyła do skrzynki pocztowej przed moim domem. Uważnie rozejrzała się na boki. Widząc to razem z Bryanne przylgnęłyśmy do muru. Chyba nas nie zauważyła, bo po chwili wrzuciła list do skrzynki, po czym pośpiesznie się oddaliła. Gdy zniknęła nam z pola widzenia zwróciłam się do przyjaciółki. 
- Teraz! Szybko! Podbiegłyśmy do skrzynki jakimś niewytłumaczalnym cudem nie skręcając sobie kostek. Niestety nasze buty miały mniej szczęścia. Bieg po brukowanej alejce najwyraźniej nie służy delikatnym szpilkom. Wyciągnęłam kopertę i ostrożnie ją otworzyłam starając się jej nie podrzeć. Gdy osiągnęłam umiarkowany wyjęłam list. Rozprostowałam kartkę i zaczęłam czytać. 
Szanowny Panie Mikaelson! Chciałam tylko złożyć moje najserdeczniejsze gratulację. Cieszę się razem z Panem i Pańską córką przyszłymi narodzinami. To musi być dopiero początek ciąży, bo po Hannie nic nie widać. Jednak trochę się o nią niepokoję. W jej stanie nie powinno się spożywać napoi alkoholowych, ani chodzić w szpilkach. To może zaszkodzić dziecku, a przecież ono jest najważniejsze. Liczę tylko, że nie będzie miało genów swojego ojca. Nie jest on zbyt urodziwy. Strasznie kudłaty. Czuję się tak niezmiernie zaszczycona, że widziałam jak się oświadcza Pańskiej córce. Wyglądali na takich szczęśliwych. Jednak okazywanie sobie uczuć w ten sposób w miejscach publicznych bywa obrzydliwe. Ale grunt, że dziecko nie urodzi się bez ślubu, bo byłby to skandal. No, ale skoro jest pierścionek to niedługo i wesele. Swoją drogą szkoda, że przyszłego pana młodego nie stać na diamenty. Jak na moje oko pierścionek zaręczynowy jaki wręczył Pańskiej córce ma w oczku tylko kamień księżycowy. Ale miłość to miłość i nic jej nie przeszkodzi. Jeszcze raz gratuluję. Z wyrazami szacunku Anonymous.
Odrętwiała wpatrywałam się w list Virgini zastanawiając się co ona brała pisząc go. 
- Brzmi jak osiemdziesięciolatka- słowa Bryanne uświadomiły mi, że przeczytałam tekst na głos. 
- Raczej dziesięciolatka, ale Brie...To jest poważna sprawa- wyszeptałam.- Jakby mój ojciec to przeczytał... 
"[...] musimy trzymać się razem."
- To by w to nie uwierzył. Jak można takie brednie pisać? Przecież ty nawet nie masz chłopaka. Chyba, że... Hannie-Han! Wiedziałam, że jak na kuzyna za gorąco go powitałaś.
   Przypomniałam sobie dzień, o którym mówiła Bryanne. Byłyśmy wtedy we francuskiej dzielnicy. Dość często tam chodziłyśmy, w końcu Brie mieszkała tam z resztą czarownic. Tamtym razem, gdy moja przyjaciółka weszła do jednego ze sklepów zobaczyłam Caleba. Spotykaliśmy się już od miesiąca i wciąż nie mogliśmy zapanować nad chęcią bliskości. Gdy on mnie spostrzegł nie wahając się ani chwili podszedł do mnie i wziął w objęcia. I wtedy ze sklepu wyszła Brie. Szybko odskoczyłam od Caleba tłumacząc, że jest jedynie moim kuzynem. To nie jest tak, że się go wstydzę. Nie... Jest wręcz odwrotnie. Mam ochotę wykrzyczeć całemu światu "Chodzę z Calebem Robbinsem i kocham go jak nikogo!". Z trudem powstrzymuję się od tego, żeby to zrobić. Wiem jednak, że zniszczyłoby to nasz związek. Gdyby mój tata dowiedział się, że spotykam się z wilkołakiem... Caleb na pewno nie dożyłby objęcia władzy po Jacksonie... 
- Hej! Hanna, rozumiem. Przecież nic się nie stało. Każdy spotyka się kimś po kryjomu. Jest mi tylko trochę przykro, że mi o tym nie powiedziałaś, ale żyje się dalej. Przecież teraz musimy trzymać się razem. Pozostaje najważniejsze pytanie: co robimy z Virginią? 
- Jak to co?- odparłam. - Czas na zemstę.    

4 komentarze:

  1. Czekaj, czekaj, jaki rytuał?! :O Co za jakaś głupia Celeste! Niech tylko spróbuje tknąć Hancie, to dostanie ode mnie w bambuko! Boże, teraz na pewno Ali pojedzie do Nowego Orleanu, prawda? Proszę, obiecajcie mi to! :D Nie mogę doczekać się spotkania tych dwóch kochanych bliźniaczek! <3
    Virginia - kolejna osoba, którą mam ochotę zatłuc na kwaśne jabłko. Wrr. Co oni wszyscy mają do biednej Hanci? No ja nie rozumiem. :/ Podejrzewam, że robiła bardziej za... hm... pośredniczkę Celeste, ale to tylko podejrzewam! Poza tym to nie zmienia faktu, że jej nie lubię. xD
    PS. Hanna serio jest w ciąży? :o To jest ta klątwa, czy tam rytuał? Chyba, że ten list był napisany tylko tak sobie. I napisała go Virgin (ale ja szybka, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że skrót od jej imienia oznacza "dziewica" (chociaż szczerze wątpię, że to znaczenie jest prawdziwe xD)).
    Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, kochane! Piszcie dalej tak świetnie, jak robicie to dotychczas. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, zdrowia, radości i wielu innych rzeczy, które są nadzwyczaj przydatne. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Podobał mi się ten list. Poproszę więcej "Oczami Klausa i Caroline" :D Hahaha, świetnie mi się czytało. Ale wciąż nie daje mi spokoju jedno. Caroline naprawdę porzuciła Alison? Tak po prostu? Swoje dziecko zostawiła, mówiąc 'przez telefon!' że nie chcę go nigdy więcej widzieć i takie tam? Nie uwierzę, natomiast uważam, że jest w tym drugie dno.. Pozdrawiam, i zapraszam do siebie na nowe rozdziały :)

    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/
    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznijmy Od tego, iż spodziewałem się że ze względu na ilość osób piszących Bloga Przeskok w poziomie Umiejętności będzie spory, Jednak myliłem się. Choć oczywiście Każda z was piszę swoim Własnym stylem (Początek Akcji w Łazience, 10 zdań na temat smarowania ciała Balsamem- w sumie nie wiem po co Daisy w ogóle się podpisuje) to ogólny poziom jest podobny. Ale zanim Ktoś tu zaśnie (Jeżeli oczywiście nie zrobił tego już podczas czytania Ostatniego Rozdziału) przejdźmy do Hejcenia. Bohaterowie- Sporym Eufemizmem Byłoby powiedzenie, iż jest ich dużo, Ale byłoby Fajnie Gdybyście popracowały nad ich osobowościami dłużej niż wymyślały im imiona (Jakikolwiek Charakter mają tu chyba z cztery postacie). w sumie odnoszę wrażenie że duża Część jest w tej Historii Tylko po to By było kogo Kreatywnie Uśmiercić. Ogólnie widać kto tu odpowiadał za Ogólny Koncept fabuły (Karolina Mogłaby ten jeden jedyny Raz nie umieszczać Akcji w Nowym Orleanie...) Która w sumie jest, o dziwo całkiem Niezła (Zapewne dlatego iż odpowiedzią na propozycje Julu o dodanie Zayna Do Bloga był Sugestywny Facepalm Reszty Grupy, Ktoś powiedział Daisy że przesadza z tymi nawiązaniami do ''50 Twarzy greya'' Zaś kiedy ostatnia z Teamu Zaczęła mówić Jak widzi ona Rolę Klausa i Caroline w Blogu została Grzecznie wyproszona z sali) i nieprzewidywalna. Gify- Znacie moje zdanie Na ich temat, co gorsza jest ich coraz więcej (i w sumie to pamiętam stronkę na której aż roiło się od Gifów... Ness&Nell, Pamiętamy[*] ) Literówki i błędy ortograficzne- Były chyba ze 2 w całym Blogu, więc już Nawet nie będę ich wymieniał. Ach, no i widać iż daisy Próbowała zrobić z Hanny miszczynie Ciętej Riposty, ale... Wszystkie Jej Teksty Które innych Bohaterów Bloga ''Gaszą'' albo zbijają z tropu Spokojnie Zripostowałby... w sumie Każdy, więc jak sama rozumiesz Dr. House to to nie jest. Jeżeli chodzi o narracje i dialogi... Ujdzie w tłumie, Choć moim skromnym zdaniem powinnyście Dawać dużą ilość Flashbacków, Tutaj By się to Doskonale Sprawdzało. Ogólnie Blog Trzyma się, powiedzmy Trochę powyżej Przeciętnej. Ocena Końcowa To poważnie Wkur&%@ny potwór z lochNess na 35 Uśmiechniętych Gimbusów. Pozrdo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. WITAM! :D Ogłaszam, że zostałyście nominowane do Liebster Award! Więcej szczegółów na http://we-have-immortality-tvd.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń